Singapur - nowoczesne miasto Lwa

Singapur – nowoczesne miasto Lwa

Singapur zaskakiwał nas na każdym kroku, a przecież dopiero co opuściliśmy gościnne progi Gardens by the Bay i tajemniczy Cloud Forest. Zaskoczyła nas równikowa ulewa, a jednak nie zmokliśmy, bo ktoś pomyślał o zadaszeniach nad głównymi pieszymi traktami. Jednakże zlokalizowane one były na tyle wysoko, że nie przytłaczały i gdyby nie deszcz pewnie w ogóle nie zwrócilibyśmy na nie uwagi. Niesamowite było to przemyślenie tego państwa – miasta. Chwilami ten designerski perfekcjonizm napawał wręcz grozą. Jakby ktoś czytał człowiekowi w myślach, żadnego przypadku. Idealna fuzja natury i nowoczesności sprawiała, że Singapur jawił nam się jako nowoczesne miasto lwa. Tę tezę mieliśmy potwierdzić spacerując Helix Bridge w kierunku Singapore Flyer, podziwiając, jak dumnie prezentuje się Merlion na tle nowoczesnych budynków i obserwując wieczorny pokaz laserów w Singapurze. Ale zacznijmy od początku…

Niezwykły Helix Bridge w Singapurze i jego otoczenie

Opuściliśmy gościnne progi Gardens By the Bay i skierowaliśmy się ku majaczącemu na horyzoncie Singapore Flyer, ale to młyńskie koło nie było naszym celem, a jedynie pięknym drogowskazem kierującym ku jednemu z symboli Singapuru.

Singapore Flyer

Helix Bridge, bo o nim mowa, skonstruowany jest na wzór łańcucha DNA i rzeczywiście wygląda, jak pamiętany przeze mnie z liceum model spirali L-helix. Ten długi na 280 metrów most jest mostem tylko dla pieszych i łączy dwie części finansowego centrum miasta – Marina East i Marina South i od pierwszego spojrzenia zachęca by się nim przespacerować. My jednak postanowiliśmy najpierw zobaczyć co dzieje się w południowej części Marina Bay i nie zawiedliśmy się, bo widoki były naprawdę nieziemskie i nawet galeria handlowa, których oboje z Kamilem nie cierpimy, miała do zaoferowania coś ciekawego.

galeria handlowa w Singapurze

Weszliśmy tu przypadkiem, myśląc, że to muzeum i nie zabawiliśmy długo, ale ta krótka chwila pozwoliła nam docenić ogrom i bogactwo tego miejsca. Ale nie tylko, bo poza mnogością marek znajdowała się tutaj strefa dla dzieci, którą sterować można było ze smartfona po zalogowaniu się w specjalnej aplikacji. Stojąc na piętrze widzieliśmy wielki ekran zlokalizowany na podłodze galerii i ganiające po nim ryby dzieciaki. W Kamilu obudził się psotny chłopiec i stwierdził: „Goha, chodź zobaczymy, co się stanie, jak wpuścimy im rekina.” Serce pedagoga nie pozwalało straszyć dzieci, ale dusza huncwota krzyczała „oj tak”. I co? Dusza wygrała. Niestety aplikacja nam nie zadziałała, więc dzieciaki dalej ganiały za kolorowymi rybkami, a my opuściliśmy budynek i udaliśmy się w kierunku budowli przypominającej kwiat.

art and science museum Singapur

Wyglądał, jak kwiat lotosu i mieścił w swoich wnętrzach Muzeum Sztuki i Nauki. Nie mieliśmy jednak czasu na wejście do środka. Nie żałowaliśmy, bo już po połowie dnia spędzonego w mieście Lwa wiedzieliśmy, że jeszcze tu wrócimy i wtedy będziemy nadal mieli coś do odkrycia. Postanowiliśmy zadowolić się zewnętrzem muzeum, a było porywające nie tylko architektonicznie, ale także pod względem otaczających go widoków.

otoczenie muzeum w Singapurze

Okrążając budynek nie sposób nie skierować wzroku w kierunku wyposażonego w cztery widokowe platformy Helix Bridge, które kuszą widokami na tę nowoczesną dzielnicę Singapuru.

platformy widokowe Helix Bridge

Już mieliśmy dać się uwieść, ale uwagę naszą zwróciła mnogość lampionów, które nie wiadomo po co tu były. Okazało się, że były to ręcznie wykonywane lampiony na baterie słoneczne, które poza walorem estetycznym miały popularyzować odnawialne źródła energii. Ich twórcy chętnie dzielili się swoją wiedzą i techniką wykonywania tych kolorowych cudeniek.

lampiony przy Helix Bridge

Tu naszła mnie nagła refleksja. „Goha od kiedy ty się miastem wieżowców zachwycasz?”. I wiecie co? Nie znalazłam kontrargumentu. Bo jak go znaleźć, jeżeli każdy krok, każde odwrócenie głowy wyrywało z piersi okrzyki zachwytu. Ujęła mnie idea propagowania energii słonecznej, a już za chwilę patrzyłam na przepięknie tnące niebo wieżowce, które pasowały tutaj idealnie.

wieżowce w Singapurze i my

Mogłabym tak stać i patrzeć bez końca, ale czas płynął nieubłaganie i wreszcie postanowiliśmy wkroczyć na Helix Bridge.

my na Helix Bridge

Pierwsze wrażenie ze spaceru? Trzyliterowe – WOW! Konstrukcja Helix Bridge w istocie przypominała spiralę DNA. Nam nie trzeba było więcej, a mimo to zwróciliśmy uwagę na rozpięte na całej długości mostu baldachimy, które z uwagi na panujący w Singapurze klimat były błogosławieństwem chroniącym przed palącym słońcem. Zatrzymywaliśmy się na każdej z platform mostu Helix Bridge, by podziwiać widoki, które oferują. A każdy z nich był inny.

Helix Bridge w Singapurze
Helix Bridge Singapur

I każdy z nich tak samo porywający. A do tego wszystkiego wyobraźcie sobie, że podążacie mostem w kształcie łańcucha DNA obecnego w każdym z Was. A to wszystko potęguje fakt, że wieczorem most rozświetla się feerią barw podkreślających jego spiralny charakter i uwidacznia cztery litery – c, g, a oraz t. Czym są? To cztery podstawy DNA – zasady łączące nici spirali. W takim właśnie podziwie dla kunsztu konstruktorów dotarliśmy na drugą stronę mostu Helix Bridge w Singapurze. Miasto Lwa jednak miało dla nas jeszcze sporo do zaoferowania.

Jeśli interesują Cię atrakcje w Singapurze to zajrzyj do naszych pozostałych artykułów.
Odwiedzamy wiele takich miejsc i sądzimy, że znajdziesz coś co Cię zainteresuje.

Singapur to prawdziwe Miasto Lwa

Spodziewaliśmy się, że prędzej czy później przyjdzie nam się rozczarować, bo zaczęliśmy wszakże z wysokiego „c” – piękne widoki, doskonałe dostosowanie dla osób niepełnosprawnych Singapuru. I rozczarowanie faktycznie przyszło – nie było się do czego przyczepić, na co ponarzekać. Zbliżaliśmy się do wielkiego koła, znanego jako Singapore Flyer.

Singapore Flyer

W pierwszym momencie mieliśmy ochotę zobaczyć Singapur z jednego z wagoników, ale czas jednego obrotu był zbyt długi w odniesieniu do naszych planów na resztę tego pierwszego dnia w Singapurze. Więc znowu odłożyliśmy to na następną wizytę i postanowiliśmy popodziwiać imponującą panoramę, która roztaczała się z nieopodal.

panorama Gardens By the Bay

Z tego miejsca doskonale było widać Gardens By the Bay, Cloud Forest, Flower Dome i słynny hotel Marina Bay Sands. To właśnie w tym miejscu zrozumiałam, dlaczego mówi się, że Singapur nie jest miastem dla wszystkich. Że Miasto Lwa możesz albo pokochać od pierwszego wejrzenia, albo znienawidzić, bo Cię sobą przytłoczy. Ja należałam zdecydowanie do tej pierwszej grupy. I zdecydowanie chciałam więcej. Więcej zobaczyć, więcej doświadczyć, więcej chłonąć.

Chłonięcie przerwał mi zegarek, bo finałem tego dnia miał być niezwykły spektakl, który wymagał zapadnięcia ciemności. Ruszyliśmy zatem w kierunku Jubilee Bridge podziwiając widoki z drugiej strony rzeki.

panorama Singapuru z toru Formuły 1

Po drodze minęliśmy, a właściwie deptaliśmy, słynny tor Formuły 1 i obserwowaliśmy przygotowania do Chińskiego Nowego Roku, który zbliżał się wielkimi krokami.

tor formuły 1 w Singapurze

Pomalutku zapadał zmrok, który miał przynieść niezwykłe ukoronowanie dnia. Tymczasem dotarliśmy do Jubilee Bridge i naszym oczom ukazała się charakterystyczna fontanna.

Merlion – symbol Singapuru

Każde miasto ma jakiś swój symbol. Warszawa – Syrenkę, Nowy Jork – Statuę Wolności, Kraków – Smoka, a w Singapurze jest Merlion.

Merlion w Singapurze

Można by rzec, że ten pół-lew pół-ryba to tani chwyt marketingowy. Chwytem marketingowym Merlion jest na pewno, ale na pewno nie tanim. Sama skusiłam się na breloczek do kluczy z jego postacią i za każdym razem kiedy wyciągam klucze, cieszę się jak dziecko z upragnionej zabawki.

Czym jednak jest Merlion i co symbolizuje? Otóż, Singapur był kiedyś ściśle związaną z morzem rybacką wioską o wdzięcznej nazwie Temasek. Stąd Merlion posiadł swoją rybią część ciała. A czemu Merlion jest też lwem? Otóż lew przywołuje znaczenie oryginalnej nazwy miasta – Singapura, co w języku malajskim oznacza Miasto Lwa.

Mnie ten związek z morzem i początkiem Singapuru przekonał do innego spojrzenia na tę maskotkę Singapuru. W czasie swojego pobytu w Mieście Lwa znaleźliśmy dwa spośród ośmiu pomników Merlion’a. Będzie zatem czego szukać przy następnej wizycie.

Tymczasem zapadł oczekiwany zmrok i okoliczne wieżowce rozbłysły sprawiając, że bielusieńki Merlion stał się jeszcze bardziej widoczny na ich tle.

dzielnica finansowa w Singapurze

Tak było po jednej stronie mostu Jubilee Bridge. Wystarczyło jednak, że się odwróciliśmy i zobaczyliśmy ogromnego duriana.

Esplanade Theatre

Oczywiście nie był to niesławny, śmierdzący starymi skarpetami owoc, ale Esplanade Theatre by the Bay – pięknie rozświetlone centrum sztuki widowiskowej. Podziwianie przerwała nam muzyka zwiastująca to, na co czekaliśmy.

Pokaz świetlny w Singapurze ukoronowaniem pierwszego dnia

Zgromadzeni na Jubilee Bridge ludzie gorączkowo szukali dogodnego dla siebie miejsca. My swoje znaleźliśmy chwilę wcześniej i czekaliśmy. Na co? Na pokaz laserów i świateł, który poznaliśmy z filmików innych podróżników przed przyjazdem do Singapuru. Cały spektakl rozgrywa się z dachu i podnóża hotelu Marina Bay Sands codziennie wieczorem.

Singapur nocą

Muzyka przybierała na sile i widok zmieniał się co chwilę. W napięciu oczekiwaliśmy na te słynne lasery. Nagle rozbłysły.

pokaz laserów z Marina bay Sands

Ale jakoś krótko. Więcej działo się u stóp hotelu, gdzie swój własny koncert świetlny miały fontanny i dachy niższych budynków. Aparaty, kamery i oczy wyczulone były na każdy strumień światła, a kulminacja nie nadchodziła.

pokaz świetlny w Singapurze

Co jest? Gdzie ten słynny pokaz laserów? Patrzyliśmy na siebie z nieukrywaną konsternacją. W końcu nastąpiła kulminacja i niebo przecięły wiązki laserowego światła. Trwało to jednak krótko i nie tak spektakularnie, jak się spodziewaliśmy po obejrzanych w Polsce filmach. Poczuliśmy lekki dysonans, choć mimo tej różnicy pomiędzy oczekiwaniami, a rzeczywistością, pokaz świetlny w Singapurze zrobił na nas wrażenie. Może nie spektakularne, ale warte przeżycia.

Z takimi przemyśleniami i pewnym niedosytem ruszyliśmy spacerem do naszego tymczasowego domu podziwiając widok na Marina Bay Sands przez pięknie podświetlone fontanny.

Już cieszyliśmy się na kolejny poranek i nie mogliśmy się doczekać na to, co do zaoferowania ma nam jeszcze Singapur – nowoczesne miasto lwa.

Film o tym jak zorganizować wyjazd do Singapuru

Zapraszamy na nasze grupy

Samochodem do Chorwacji
Samochodem do Chorwacji
Podróże niepełnosprawnych
Niepełnosprawni podróżują
Urlop w Chorwacji
Urlop w Chorwacji
Toskania grupa
Toskania
Singapur grupa
Singapur
Wszystkie treści masz od nas za darmo! Możesz się nam odwdzięczyć wirtualną kawą.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgodnie z RODO musisz się zgodzić na dodanie komentarza i przesłanie wpisanych danych
Ten formularz gromadzi Twoje imię, adres e-mail, adres strony www i treść, dzięki czemu komentarze mogą funkcjonować na tej stronie. Aby uzyskać więcej informacji, zapoznaj się z naszą polityką prywatności, gdzie uzyskasz więcej informacji o tym, gdzie, jak i dlaczego przechowujemy Twoje dane.
Nie wykorzystujemy danych wpisywanych podczas komentowania do celów marketingowych (np. wysyłka newslettera).