Wangfuing Pekin

Pekin, czyli inny świat (część szósta – Ulica Wangfujing, Plac Tiananmen i szachy)

Kolejny dzień w Pekinie, stolicy Chin po emocjonującym dniu poprzednim zapowiadał się dość leniwie, bo postanowiliśmy udać się na osławioną ulicę Wangfujing oraz ponownie spróbować podejść na Plac Tiananmen, który do tej pory nie był dla nas zbyt łaskawy. Jak to się mówi „do trzech razy sztuka”. Mieliśmy ogromną ochotę przełamać wreszcie to fatum i w takich nastrojach wyruszyliśmy na poszukiwanie poczty, bo nadszedł czas wysłania kartek do naszych bliskich. I wiecie co? Udało się i to bez problemu. Ten drobny sukces mnie uskrzydlił i mimo smogu, który schował przed nami słońce, poczułam jego blask na twarzy i ciepło w sercu. W dobrych więc nastrojach, ruszyliśmy piechotką w stronę Złotej Ulicy, jak często nazywa się Wangfujing.

Wangfujing

Po drodze mijaliśmy sklepy, stragany, pokonywaliśmy większe i mniejsze krawężniki i tak oto osiągnęliśmy początek ulicy. Po co tu przyszliśmy? Otóż Ulica Wangfujing jest jedną z najstarszych, a jednocześnie najbardziej prestiżowych dzielnic Pekinu, którą obowiązkowo trzeba się przespacerować, by poczuć smak tego miasta. Jakże więc mogło nas tu zabraknąć?

ulica Wangfujing

Historia powstania ulicy Wangfujing sięga roku 1903, kiedy to przeniesiono tu stragany, mieszczące się pierwotnie przy Zakazanym Mieście. Stragany szybko zamieniły się w zwykłe sklepy, a te z kolei w sklepy luksusowe. Firmy takie jak Cartier, Zara czy Gucci bardzo chętnie znalazły tu swoje miejsce obok zwykłych sklepików oferujących wyjątkowo drogie i nie ukrywam tchnące tandetą, pamiątki. Weszliśmy nawet do kilku sklepów, bo myślałam, że może znajdę tu kulę szczęśliwej rodziny, o której pisałam w poprzednim poście, ale niestety nie było jej tutaj nigdzie.

Ulica Wangfujing to miejsce, gdzie nowoczesność styka się z tradycją i widać to chociażby w architekturze tego miejsca. Warto zatem poświęcić chwilę i poobserwować sobie nowoczesne wysokie budynki, przeplecione wiecznie żywym tutaj tradycyjnym budownictwem.

Chiny

Warto też zboczyć w którąś z uliczek, by dotrzeć do ukrytych restauracji serwujących tradycyjną kaczkę po pekińsku, czy zjeść skorpiona z jednego ze straganów i posłuchać gwaru rozmów we wszystkich chyba językach świata.

Wangfujing to ulica częściowo wyłączona z ruchu kołowego, więc można spokojnie iść samym jej środkiem i chłonąć jej szczególną atmosferę. Dla nas miała jeszcze jedną zaletę – jest absolutnie płaska i równa, a zatem stanowi rajskie miejsce dla osób niepełnosprawnych, bo poruszanie się tu jest naprawdę łatwe. Zmierzaliśmy w stronę jednego z dwóch wielkich centrów handlowych, bo chcieliśmy zobaczyć jakie panują tu ceny, no i spróbować zjeść coś nieazjatyckiego, kiedy zobaczyliśmy katolicki kościół. Dacie wiarę? W Pekinie? W Chinach?

Jeśli interesują Cię atrakcje w Chinach to zajrzyj do naszych pozostałych artykułów.
Odwiedzamy wiele takich miejsc i sądzimy, że znajdziesz coś co Cię zainteresuje.

kościół w Pekinie

Jak udało mi się ustalić, jest to kościół Św. Józefa – jedna z dwóch katolickich świątyń w Pekinie. Jego dzieje były bardzo burzliwe, gdyż po wybudowaniu w 1655 roku był niszczony aż dwukrotnie. Po raz pierwszy kościół Św. Józefa zniszczyło trzęsienie ziemi w roku 1720, a następnie strawił go pożar w 1812 roku. Natura walczyła z nim jak widzicie nad wyraz radykalnie, a to jeszcze nie koniec, bo w okresie powstania bokserów, które przypadało na lata 1899 – 1901 został zrównany z ziemią. Kościół Św. Józefa zwany również z racji lokalizacji Kościołem Wangfujing w obecnym kształcie odbudowano rok po powstaniu obecnej ulicy Wangfujing i funkcjonował do czasu rewolucji kulturalnej w Chinach, kiedy to został zamknięty. W chwili obecnej działa zgodnie z przeznaczeniem, ale z tego, co zauważyłam nie jest szczególnie uczęszczanym (w celach religijnych) miejscem, co nietrudno zrozumieć, mając na uwadze religię i kulturę Chin.

Ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu (nie uwierzycie) McDonalda, KFC lub innego fast food’a, które jak wynikało z naszych informacji, gdzieś tutaj były i bardzo nas nęciły z racji na występujący u nas w tym momencie przesyt tradycyjnej chińskiej kuchni i wtedy zobaczyliśmy nie co innego, ale Tango12. Kamil oczywiście nie omieszkał zrobić sobie zdjęcia przy piłce symbolizującej odbywające się w tym samym czasie na terenie naszego kraju Euro 2012.

Tango 12 Wangfujing

I wreszcie dotarliśmy do naszego celu, czyli do jednego z centrów handlowych. Po obejrzeniu wystaw sklepowych wniosek był jeden – ceny i produkty takie jak u nas, w Polsce, tylko ludzi zdecydowanie więcej, bo Azjaci uwielbiają wszystko, co europejskie. Zasiedliśmy w lokalnym Mc Donaldzie i skonsumowaliśmy to, po co tu przyszliśmy z ogromną przyjemnością. Menu nieznacznie się różni od tego znanego z Polski, są np. makarony czy ryż na różne sposoby, ale klasyczne pozycje oczywiście widnieją na karcie menu. Kamil zaśpiewał nawet „I’m lovin it”, a następnie pożegnaliśmy się z ulicą Wangfujing i pieszo ruszyliśmy w kierunku Placu Tiananmen.

Plac Tiananmen

Z pewną obawą myślałam o kolejnym punkcie naszej wyprawy, bo do tej pory nie był dla nas szczęśliwy i udało nam się przejść tylko pod Bramą Tiananmen, czyli Bramą Niebiańskiego Spokoju. Tym razem postanowiliśmy zobaczyć plac od drugiej strony, rozpoczynając od miejsca, w którym byliśmy poprzednio.

plac Tienanmen

Wszystko zdawało się przebiegać po naszej myśli, więc postanowiłam pomyśleć sobie o Placu Tiananmen nieco życzliwiej, chociaż historia tego miejsca jest naprawdę przepełniona grozą.

Plac Tiananmen to serce Pekinu i jednocześnie największy plac na świecie. Żeby pokazać Wam jego ogrom, przytoczę kilka liczb. 800 metrów – tyle plac ma długości w osi północ-południe. Ograniczony jest w tej linii dwiema bramami – Bramą Niebiańskiego Spokoju (Tiananmen) na północy i Bramą Qianmen na południu. 300 metrów – tyle plac ma szerokości w osi wschód – zachód, na której stoją budynki rządowe takie, jak Ministerstwo Wojny czy Ministerstwo Spraw Cywilnych.

plac Tienanmen

Na tak ogromnym placu, który tętni ruchem pieszym i kołowym są tylko dwa zasługujące na uwagę obiekty. Na pewno domyślacie się o czym piszę. Tak, są to Mauzoleum Mao Zedonga i 38-metrowy Pomnik Bohaterów Ludu. Nie mam zbyt dobrego zdjęcia pomnika, więc wstawiam to, które posiadam, żeby pokazać Wam jego umiejscowienie. W sieci, na pewno znajdziecie coś lepszego.

mao

Wspominałam jednak o wiejącej grozą, krwawej dosyć historii tego miejsca. Sam plac i słynna Brama Niebiańskiego Spokoju powstały w roku 1417 za panowania cesarza Yongle i bardzo długo zwykli śmiertelnicy nie mogli nań wchodzić. Plac miał wówczas kształt litery „T”. W połowie XVII wieku plac odbudowywano, bo został zniszczony w wyniku najazdu mandżurskiego. Nie był wtedy jeszcze tak wielki jak dzisiaj. Współczesny kształt Plac Tiananmen uzyskał dopiero w XX wieku, kiedy to po powstaniu bokserów (1900r.) rozebrano pozostałości ówczesnych budynków cesarskich i nadano mu inny kształt, a w połowie XX wieku z okazji obchodów dziesięciolecia Chińskiej Republiki Ludowej powiększono go do dzisiejszych rozmiarów, likwidując nieistniejącą dzisiaj Bramę Zhonghuamen, w miejscu której powstało ostatecznie w 1976 roku Mauzoleum Mao Zedonga.

mauzoleum Mao

Plac Tiananmen kojarzy się z kilkoma wydarzeniami, które miały ogromny wpływ na Chińską historię. Na przykład demonstracji 4-tego Maja 1919 roku kiedy Chiny straciły część ziem na rzecz Japonii. To tu odbywały się demonstracje przeciwko Traktatowi Wersalskiemu. To tu żądano demokratyzacji i przyjmowania kultury Zachodu. To na Placu Tiananmen przy półmilionowej publiczności proklamowano Chińską Republikę Ludową i przez 10 lat od tego wydarzenia modernizowano plac tak, aby spełniał reprezentacyjne wizje przywódców.

Na Placu Tiananmen stoją jeszcze dwa gmachy, których nie sposób przegapić. Pierwszym z nich jest Wielka Hala Ludowa, pełniąca funkcję siedziby Parlamentu Chińskiej Republiki Ludowej, zlokalizowana na zachodniej stronie Placu Tiananmen, a drugim – Chińskie Muzeum Narodowe zlokalizowane dokładnie naprzeciwko.

Jednakże najbardziej znanym chyba na świecie krwawym wydarzeniem, które miało miejsce na Placu Tiananmen w 1989 roku była trwająca kilka dni demonstracja studentów i intelektualistów, którzy pokazywali tu swoje oburzenie dotyczące koszmarnych warunków życia w Chinach. Setki tysięcy ludzi żądało zmian i za to zostali zmasakrowani, bo rząd wysłał tu oddziały armii uzbrojonej po zęby i czołgi. Od czasu tej masakry zakazano demonstracji na Placu Tiananmen i wszechobecne tu wojsko bardzo tego pilnuje. Byliśmy nawet świadkami takiej szybkiej pacyfikacji grupki niezadowolonych ludzi. Trwało to minutę, może trzy i na placu, na którym panuje gwar dziesiątków tysięcy ludzi zapadła martwa cisza. W takiej ciszy opuściliśmy plac i weszliśmy do znajdującej się obok China’s Foremost Temple (nie znalazłam niestety polskiej nazwy tego miejsca), otoczonej parkiem i przylegającej do Zakazanego Miasta. Przechadzaliśmy się płaskimi alejkami kompleksu, podziwiając piękno i spokój tego miejsca, aż dotarliśmy do długiej, ozdobionej zdjęciami ściany płaczu czy chwały, jak ją sobie nazwałam. Tak naprawdę była to ściana upamiętniająca ludzi zasłużonych.

zasluzeni

Powoli nadchodził czas powrotu do hotelu i zasłużonego odpoczynku, ale postanowiliśmy się tu jeszcze powłóczyć bez pośpiechu szukając wyjścia z parku. Kamil próbował nawet coś wyczytać ze znajdującej się na miejscu mapy.

chiński drogowskaz

Tak włócząc się dotarliśmy do pierwszego uśmiechniętego pomnika, jaki zobaczyłam tu od naszego przylotu. Przedstawiał uśmiechniętego robotnika, więc traktując to nieco humorystycznie postanowiłam się z nim sfotografować.

pomnik w Pekinie

Dotarliśmy tymczasem do świątyni, do której, jak do większości zabytków nie można było niestety wejść.

Pekin

Natomiast mogliśmy ją w spokoju pooglądać z zewnątrz, bo właściwie nie było tu ludzi. Oglądaliśmy zatem misternie rzeźbione dachy, podziwialiśmy marmurowe balustrady i kroczyliśmy mostkami, którymi niegdyś szli cesarscy dostojnicy. Po tym leniwym spacerze i spokojnym zwiedzaniu wróciliśmy spacerkiem do hotelu.

A wieczorem…

No właśnie a wieczorem wspólnie udaliśmy się do Davida, który zaprosił nas na piwo i partię ulicznych chińskich szachów na zaimprowizowanym ze stołka i obrazu stole, na chodniku przed jego galerią, w towarzystwie jego przyjaciół.

chińskie szachy

David starał mi się wytłumaczyć na czym gra polega, ale nie byłam w stanie tego pojąć, więc przyglądałam się tylko i nawet nie zauważyłam jak zapadł zmrok. Nadchodziła noc, po której miałam zobaczyć najważniejszą Świątynię w Pekinie, ale o tym w następnym poście, do lektury którego już teraz Was zapraszam…

Nasz film z Pekinu

Zapraszamy na nasze grupy

Samochodem do Chorwacji
Samochodem do Chorwacji
Podróże niepełnosprawnych
Niepełnosprawni podróżują
Urlop w Chorwacji
Urlop w Chorwacji
Toskania grupa
Toskania
Singapur grupa
Singapur
Wszystkie treści masz od nas za darmo! Możesz się nam odwdzięczyć wirtualną kawą.

Podobne wpisy

3 Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgodnie z RODO musisz się zgodzić na dodanie komentarza i przesłanie wpisanych danych
Ten formularz gromadzi Twoje imię, adres e-mail, adres strony www i treść, dzięki czemu komentarze mogą funkcjonować na tej stronie. Aby uzyskać więcej informacji, zapoznaj się z naszą polityką prywatności, gdzie uzyskasz więcej informacji o tym, gdzie, jak i dlaczego przechowujemy Twoje dane.
Nie wykorzystujemy danych wpisywanych podczas komentowania do celów marketingowych (np. wysyłka newslettera).