Kazimierz

Kazimierz, wyjątkowa dzielnica Krakowa

Większość miast na Świecie ma swoje zakamarki, które są kompletnie inne, mają odmienny klimat, niż główne punkty turystyczne „starówek”. Zwiedziliśmy z Gohą wiele takich „ukrytych” miejsc i z doświadczenia wiemy, że często górują one nad głównymi, wskazywanymi przez przewodniki lokalizacjami. Bardzo często takimi miejscami są dzielnice żydowskie. Nie wiem czy to kwestia innej kultury, czy specyficznej architektury i klimatu, ale dzielnice żydowskie często mają swój własny urok, który zdecydowanie różni się od „głównych atrakcji”. Tak właśnie jest m.in. w dzielnicy Josefov w Pradze. Jednak nie trzeba jechać aż do Pragi, by poczuć urok dzielnicy żydowskiej. Wystarczy odwiedzić znajdujący się w Krakowie Kazimierz, do którego dzisiaj się udamy.

Kazimierz, historia dzielnicy Krakowa

W 1335 roku król Kazimierz III Wielki nadał prawa miejskie otoczonej rzeką wyspie, która od tego czasu nosiła nazwę Kazimierz. Głównym celem, jaki przyświecał królowi przy tworzeniu miasta Kazimierz była ochrona południowych granic Krakowa. W kolejnych latach miasto rozwijało się, zaczęto budowę Akademii Krakowskiej i klasztorów. Nieco ponad 100 lat po powstaniu Kazimierza podjęta została decyzja o przesiedleniu w to miejsce mieszkających w Krakowie Żydów i stworzenia w tym miejscu miasta żydowskiego. Wpływ na taką decyzję miało wiele czynników, jednak w większości były one powiązane z handlem. W efekcie kultura żydowska i chrześcijańska się rozdzieliły, powstała oddzielona murem dzielnica żydowska, która przez lata funkcjonowała samodzielnie. W tych latach na Kazimierzu powstały liczne synagogi, uczelnie oraz okazałe domy żydowskich kupców i bankierów. To właśnie wtedy Kazimierz przeżywał lata swojej świetności i był bardzo ważnym ośrodkiem kultury żydowskiej zarówno w Polsce, jak i na Świecie.

Wiek XVIII przyniósł bardzo istotną zmianę dla miasta Kazimierz. Na podstawie decyzji podjętej przez Sejm Czteroletni, Kazimierz został włączony do Krakowa, tworząc jedną z jego dzielnic. W kolejnych latach wyburzony został mur oddzielający dzielnicę żydowską, co umożliwiło swobodne przenikanie się kultur chrześcijańskiej i żydowskiej. Jeszcze większe zespolenie nastąpiło w XIX wieku, kiedy została zasypana, oddzielająca Kazimierz odnoga Wisły, w miejscu której powstała obecna ul. Dietla. Wtedy już finalnie Kazimierz i Kraków przestały być oddzielnymi miastami.

Największym ciosem dla Kazimierza były działania niemieckie podczas II wojny światowej. Naziści wysiedlili Żydów do gett, a sam Kazimierz, w szczególności miejsca kultu religijnego, zostały zdewastowane.

Obecnie Kazimierz przeżywa swoją drugą młodość. Odwiedzany jest chętnie nie tylko przez turystów, ale także mieszkańców Krakowa. Znajduje się tu wiele kawiarni, restauracji i galerii sztuki, które w połączeniu z klimatem dzielnicy tworzą wyjątkową całość.

Gdzie jest Kazimierz w Krakowie?

Nim przejdę do naszych wrażeń i tego co zobaczyliśmy na Kazimierzu zacznę od lokalizacji tej dzielnicy. Dzielnica Kazimierz znajduje się na południe od Rynku Głównego. Od południa graniczy z Wisłą, a jej północną granicę stanowi ulica Dietla.

Kazimierz od krakowskiego starego miasta dzieli niedługi spacer, który można odbyć czy to ul. Starowiślną, Stradomską lub brzegiem Wisły.

W drodze na Kazimierz

Gdy odwiedziliśmy już ciekawe miejsca Krakowa i dotarliśmy do zionącego ogniem smoka został nam już ostatni punkt programu, który wnioskując z przedwyjazdowej lektury miał być wisienką na torcie. Słońce zaczęło mocniej świecić, wiatr rozganiał chmury jakby zachęcając nas do wejścia w objęcia krakowskiej dzielnicy Kazimierz, czyli naszej dzisiejszej „wisienki”.

Wybraliśmy najszybszą z możliwych dróg prowadzącą od smoka na Kazimierz, która w połączeniu z piękną pogodą i stała obecnością Wisły dodawała temu spacerowi jeszcze więcej radości. Promenada wzdłuż Wisły ma jeszcze jedna zaletę, szczególnie dla osób poruszających się na wózku, co widać na poniższym obrazku.

promenada nad Wisłą w Krakowie

Nieśpiesznie przemierzając zielone, nadwiślańskie aleje natrafiliśmy na wyłaniający się zza ceglastego muru biały budynek, jednego z najważniejszych kościołów w całym kraju.

Kościół na Skałce w Krakowie

Kościół na Skałce swoją wyjątkowość zawdzięcza patronowi Polski św. Stanisławowi, który odprawiał w tym miejscu msze i wierząc legendom zmarł na schodach tej kaplicy. Dodatkowo w podziemnych kryptach kościoła złożone zostały ciała między innymi Czesława Miłosza czy Stanisława Wyspiańskiego. Wgryzając się w historię tego miejsca można natrafić na wiele smaczków. Jednym z nich jest legenda, która głosi, że w zamierzchłych czasach, w tym miejscu znajdowała się pogańska świątynia. Nie jest to niby czymś wyjątkowym ponieważ wiele chrześcijańskich kościołów powstało na bazie pogańskich świątyń, jednak bliskość Wawelu sprawia że ta historia nabiera rumieńców.

Wszechobecne, sierpniowe słońce sprawiało, że relaksując się pod Skałką i na naszych policzkach zaczęły pojawiać się rumieńce, tak więc ruszyliśmy dalej, na Kazimierz.

Po kilku krokach natknęliśmy się na wymalowany na drodze napis opisujący większość z naszych podróży. Wielokrotnie pisaliśmy o tym, że uwielbiamy się zgubić i poszukać czegoś więcej niż opisane jest w przewodnikach, przez co jeszcze bardziej ucieszyła nas napotkana sentencja.

sentencja dobrej podróży

Stwierdziliśmy, że to nie może być przypadek, że natrafiliśmy na ten napis po „coś”. Tym „czymś” mogło być tylko jedno – uznaliśmy, że chowamy do kieszeni przygotowany plan zwiedzania i postaramy się zgubić na Kazimierzu.

Zgubić się na Kazimierzu

Nasz powolny i spontaniczny spacer po krakowskim Kazimierzu rozpoczęliśmy od ulicy Krakowskiej, przy której natknęliśmy się na piękną, barokową fasadę kościoła Świętej Trójcy, którym opiekują się Bonifratrzy.

Kościół świętej Trójcy

Ten kościół i ulica przy której się znajduje to taka przekąska przed głównym daniem, które miało smakować z każdym krokiem coraz lepiej. Postanowiliśmy opuścić Krakowską i tak wzdłuż szpitala bonifratrów dotarliśmy do ulicy Mostowej. Tutaj na Mostowej, która jest przedłużeniem kładki Ojca Bernatka, zaczęliśmy powoli czuć „zapach” tego, co przed wyjazdem wyczytaliśmy w opisach Kazimierza. Stare kamienice, wszechobecne kawiarenki. Jakoś tak inaczej niż na Rynku Głównym. Jakoś bardziej swojsko, klimatycznie.

Przechadzając się Mostową dotarliśmy do wieńczącego ją Placu Wolnica. Nazwa tego sporych rozmiarów placu pochodzi od określenia opisującego prawo do handlu mięsem poza straganami. W czasach świetności Kazimierza plac ten był głównym rynkiem miasta, przy którym zawsze coś się działo.

Plac Wolnica Kazimierz

Stojąc na placu nie sposób nie zauważyć dużego budynku ratusza kazimierskiego. Obecny kształt budowli znacznie różni się od tego z lat, gdy Kazimierz był oddzielnym miastem. Ratusz jest znacznie mniejszy i nie pełni on już swojej pierwotnej funkcji, obecnie znajduje się tu Muzeum Etnograficzne.

Jeśli interesują Cię atrakcje w Krakowie to zajrzyj do naszych pozostałych artykułów.
Odwiedzamy wiele takich miejsc i sądzimy, że znajdziesz coś co Cię zainteresuje.

My jednak nie przyszliśmy na Kazimierz, aby spędzić dzień w muzeach, my mieliśmy w planach „poczuć” ulice tej krakowskiej dzielnicy. Ruszyliśmy zatem w nasz spacer przez ulice Kazimierza, aby już po kilku krokach natknąć się na imponujących rozmiarów budowlę. Przyznam się, że nasza ciekawość wygrała ze spontanicznością i po szybkim researchu u wujka Google dowiedzieliśmy się, że obserwowany przez nas budynek to powstały w 1340 roku kościół Bożego Ciała. Pierwotnie kościół był drewniany, ale już 45 lat później postawiono w tym miejscu murowaną świątynię. Poza imponującymi rozmiarami obecnego kościoła, który góruje nad zabudowaniami Kazimierza, kryje on w sobie coś bardzo ciekawego. Otóż został on ufundowany przez króla Kazimierza Wielkiego. I to jest jedna z tych rzeczy, którą w podróżach uwielbiam. Możliwość dotknięcia, przebywania w miejscach, po których przechadzał się np. król. Fajnie, prawda? Zdecydowanie polecam szukania i obcowania z historią w prosty, namacalny sposób. Mi daje to niezłą frajdę.

Kościół Bożego Ciała Kazimierz

Po przejściu obok kościoła dotarliśmy do jednej z tych ulic Kazimierza, którą bez wątpienia koniecznie trzeba zobaczyć. Ta ulica to ulica Józefa.

ulica Józefa Kazimierz

Wielu uważa, że właśnie ta ulica jest najbardziej klimatycznym miejscem Kazimierza. Po przejściu jej wzdłuż i wszerz potwierdzamy, że ma ona swój urok. Koloryt tej ulicy nie kończy się jedynie na wystawionych za okna kwiatach czy barwnych w swej starości kamienicach. Uroku ulicy Józefa dodają wszechobecne reklamy, ogłoszenia i afisze, które kontrastują z surowością zabudowań.

szyldy na ul Józefa w Kazimierzu

Nie bez znaczenia pozostają też wszechobecne kafejki i restauracje. Niestety do większości ciężko wejść osobie na wózku z racji na schody, ale latem można liczyć na przycupnięte niewielkie „ogródki”. Zdecydowanie warto zatrzymać się na chwilkę przy jednym z nich i za wzorem mieszkańców poobserwować toczące się wokół życie.

mieszkańcy Kazimierza

Jak już pisałem, chcieliśmy się zgubić i właśnie dlatego nawet na prostej ulicy Józefa znaleźliśmy, raczej rzadko uczęszczane przez turystów, wnętrza kamienic.

podwórka kamienic na Kazimierzu

Takich miejsc na ulicy Józefa jest wiele i naprawdę nie trzeba się napocić aby je odnaleźć. Na pierwsze wrażenie wydają się zaniedbane, jednak w przypadku Kazimierza mają swój urok, coś na kształt ulicznej sztuki. Być może zbyt górnolotnie nazwałem je „sztuką” jednak na Józefa bez trudu można znaleźć też coś, co bez wątpienia sztuką nazwać można. Na wielu murach kamienic znajdują się ciekawe wyrazy artystyczne w formie murali.

murale na ul Józefa
murale Kazimierz

Czyż nie przyjemnie spacerować w takich „okolicznościach przyrody”? Dla nas była to niezwykła przyjemność i zdecydowanie polecamy przeżyć to na własnej skórze. Na zakończenie przygody z ulicą Józefa udało nam się trafić na piękny obrazek.

Młoda Para w Kazimierzu

Tak już w życiu jest, że coś się musi skończyć, żeby zaczęło się nowe. Z taką właśnie myślą wkroczyliśmy w ulicę Jakuba, by dalej chłonąć kazimierski klimat.

Tuż za rogiem, na ulicy Jakuba ma miejsce niemała gratka dla miłośników „ulicznego jedzenia”. Znajduje się tu niewielki plac, na którym rozstawione są food trucki z przeróżnymi przysmakami. Jest to dobre miejsce na wrzucenie czegoś na ruszt przed dalszym chłonięciem Kazimierza.

Miejsce w którym stoją budki z jedzeniem jest też punktem orientacyjnym, w którym większość wycieczek odbija w prawo w ulicę Ciemną by dojść w okolice Starej Synagogi. My w takich momentach wybieramy drogę odwrotną do szlaku wycieczek i tak też postąpiliśmy tym razem udając się w dalszy spacer, prosto ulicą Jakuba.

Tutaj mała wzmianka o dostosowaniu ulic Kazimierza. W większości przypadków nie jest źle, jednak te mniejsze ulice pokryte są z reguły nierówną kostką. Taka sytuacja ma miejsce np. w przypadku ulicy Jakuba. Trudno wybrać miedzy chodnikiem, a ulicą.

ulice Kazimierza

Idąc ulicą Jakuba, i w moim przypadku przeżywając dodatkową atrakcję w postaci masażu wibracyjnego, dojrzeliśmy z Gohą niewielkie okno w towarzyszącym nam po prawej murze. Oczywiście Goha nie byłaby sobą gdyby tam nie zajrzała. Okazało się, że kolejny raz jej ciekawość stała się stopniem nie do piekła, a do poznania.

Cmentarz Remuh w Kazimierzu

Cmentarz Remuh, bo o nim mowa, jest najstarszym żydowskim cmentarzem w Krakowie i jednym z najstarszych w Europie. Założony został w 1535 roku i jak większość takich miejsc nie miał łatwej historii, szczególnie podczas „niemieckiego panowania”. Otóż okupujący Kraków wyznawcy III Rzeszy wymyślili sobie, że miejsce to będzie idealne na wysypisko śmieci. Szkoda mi słów aby komentować ten pomysł. Ważne jest, że obecnie cmentarz został zrekonstruowany i pełni ważną rolę w historii Kazimierza. Remuh nie jest może tak spektakularny, jak cmentarz żydowski w Pradze, jednak znajdują się tu nagrobki wielu postaci z żydowskiej kultury (np. nadwornego lekarza króla Zygmunta Augusta), a najstarsza macewa pochodzi z 1552 roku. Małą ciekawostką dotyczącą żydowskich cmentarzy jest fakt, że nie składa się na nich kwiatów, a układa kamienie. Warto było wybrać odwrotny szlak niż wycieczki!

Minąwszy cmentarz dotarliśmy do ulicy Miodowej, z której po kilkunastu metrach skręciliśmy w Szeroką aby na własne oczy zobaczyć najbardziej znane szyldy na Kazimierzu.

stare szyldy na Szerokiej

I tym razem dopisało nam szczęście. Po zrobieniu obowiązkowego selfie podjechał turystyczny busik, a jego kierowca zaczął swoim pasażerom opowiadać o historii tego miejsca. Otóż kiedyś naprawdę znajdowały się tu opisane na szyldach miejsca. Te słowa nie zrobiły na nas wrażenia, ponieważ wiedzieliśmy o tym już przed wyjazdem do Krakowa. Jednak przewodnik dodał, że większość wewnętrznego wystroju, w tym na przykład przetwory ze sklepu spożywczego są oryginalne, a tego to już nie wiedzieliśmy. Wierząc w słowa kierowcy busika wnętrze robi spore wrażenie. My jednak nie mieliśmy okazji się o tym przekonać przez nieszczęsny próg. Obecnie w tym miejscu znajduje się pub, a lokale zostały połączone w jedną całość. Być może miejsce to jest turystyczną komercją, ale uważam że mimo to trzeba tu wpaść choć na chwilkę.

Ruszyliśmy dalej ulicą Miodową i po minięciu ławeczki Jana Karskiego wybitnego historyka i dyplomaty doszliśmy do Synagogi Remuh. Synagoga powstała w miejscu prywatnego domu żydowskiego kupca i bankiera w czasach panowania króla Zygmunta II Augusta. Obecnie synagoga jest jedyną w mieście, w której odbywają się regularnie nabożeństwa.

Synagoga Remuh Kazimierz

Mijając synagogę wkroczyliśmy na stworzony z kilku ulic plac, którego zwieńczeniem okazała się kolejna synagoga, tym razem Synagoga Stara.

Synagoga Stara w Kazimierzu

Ten wykonany z czerwonej cegły budynek zalicza się do jednych z najstarszych zachowanych w Polsce synagog i jednocześnie do jednego z najcenniejszych zabytków żydowskiej architektury w Europie. Obecnie, w tej zbudowanej w XV wieku synagodze znajduje się Muzeum Historii i Kultury Żydów. Niestety dzisiejszy wystrój synagogi niewiele przypomina ten z czasów jej świetności, ponieważ podczas działań wojennych została praktycznie w całości zdewastowana.

Nas jednak w tym miejscu pochłonęło coś bardziej rzeczywistego niż historia żydowskiej architektury. Znów mieliśmy szczęście i natrafiliśmy na spontaniczny występ grupki żydów ubarwiony tańcem i śpiewami. Niestety nie popisaliśmy się w tej sytuacji refleksem i po całej akcji pozostało tylko jedno zdjęcie.

grupa żydów na Kazimierzu

Jak już gdzieś wcześniej pisałem ulice Kazimierza przepełnione są restauracjami i kawiarniami. Nie inaczej jest i na ulicy Szerokiej. Tutaj jest jednak trochę lepiej, fajniej. Otóż w większości restauracji live bandy grają idealnie pasującą do klimatu miejsca muzykę. Chyba właśnie ta muzyka nas skusiła i postanowiliśmy wstąpić na co nieco koszernego (czyt. wino). Przyznam się, że strasznie nas ta koszerność trunku zastanowiła. Oczywiście wiemy czym jest jedzenie koszerne i jak takie produkty ogólnie powstają. Ale wino? Z tym się jeszcze nie spotkaliśmy. W tym wypadku, kolejny raz pomogła nam zasada „nie wiesz – pytaj”. Od miłej pani kelnerki dowiedzieliśmy się, że koszerne wino to takie, które produkowane jest według ściśle określonych zasad, a niektóre z nich to konieczność jego produkcji wyłącznie przez żydowskich mężczyzn i fakt, że produkuje się je z owoców pochodzących wyłącznie z minimum czteroletnich krzaków.

Zaspokoiwszy pragnienie i głód wiedzy z lekkim smutkiem postanowiliśmy opuścić pełną dźwięków ulicę Szeroką. Nim jednak do końca pożegnaliśmy się z Szeroką natknęliśmy się na bardzo ciekawe miejsce, a mianowicie na Wielką Mykwę.

Wielka Mykwa Kazimierz

To co ciekawe, w tym zbudowanym w 1567 roku budynku to to, że w jego podziemiach znajduje się rytualna łaźnia, która przeżyła czasy wojny. Łaźnię, z oryginalnie zachowanym basenem, można zwiedzać, jednak nie dla nas te atrakcje ponieważ prowadzą do niej strome, kamienne schody.

Wychodząc z ulicy Szerokiej słońce powoli już zachodziło, a więc powtórnie wróciliśmy na Miodową i ruszyliśmy w poszukiwaniu „must eat” na Kazimierzu. Nim jednak dotarliśmy do zachwalanej przez wielu „jadłodajni” na swojej drodze napotkaliśmy charakterystyczną gwiazdę wieńczącą dach sporego budynku.

Gwiazda Dawida

Idąc tropem Gwiazdy, a przez żydów nazywanej Tarczą Dawida dotarliśmy do Synagogi Tempel.

Synagoga Tempel Kazimierz

Podczas naszego spaceru po Kazimierzu napotkaliśmy kilka synagog, jednak Tempel jest inna. Już sama architektura różni ją od pozostałych kazimierskich synagog. Jest zdecydowanie większa przez co nieco przypomina świątynie chrześcijańskie. Nie jest to dzieło przypadku. Tempel jest synagogą nurtu judaizmu reformowanego, czyli takiego który miał zbliżać żydów do kultury nowoczesnych społeczeństw. To właśnie w tego typu świątyniach modlitwy były krótsze, wprowadzana była muzyka organowa, a kobiety mogły w pełni uczestniczyć w nabożeństwach. Judaizm reformowany uznaje żydów za kult religijny, a nie odrębny naród. Bardzo nowocześnie.

My w ślad za nowoczesnością synagogi postanowiliśmy ruszyć na „nowoczesną” kolację.

Zapiekanki na Kazimierzu

Z ulicy Miodowej skręciliśmy w prawo, w ulicę Estery i nią dotarliśmy na Plac Nowy głównie znany z mieszczącego się w jego centralnej części Okrąglaka. Wokół placu znajduje się wiele klubów i pubów, a życie zaczyna się wieczorem. Dlatego właśnie warto Plac Nowy odwiedzić po 21 i poczuć klimat tego miejsca przy akompaniamencie ulicznych muzyków. Jednak nocne życie i muzycy to nie wszystko. Właśnie na tym placu, z wielu okienek wymienionego powyżej Okrąglaka sprzedawane są słynne w całym Krakowie zapiekanki.

Okrąglak Plac Nowy Kazimierz

Wiem, wiem to niezbyt zdrowe jedzenie. Ale czy wszystko musi być zdrowe, nie może być po prostu pyszne? Zapiekanki na Kazimierzu, a dokładnie te z Okrąglaka są pyszne i reszta mnie nie interesuje 🙂 Dodatkowym „za” jest wieczorny akompaniament muzyczny w tle.

Okienek z których można kupić tego klasycznego fast fooda jest kilka, a w związku z tym i wybór jest spory.

zapiekanki Kazimierz

My wybraliśmy opcję bardzo klasyczną, ale następnym razem na pewno skusimy się na bardziej egzotyczną wersję zapiekanek. Na koniec kulinarnego wątku Kazimierza jeszcze jedno: duże zapiekanki są naprawdę spore i można się nimi solidnie najeść.

Kazimierz, Lista Schindlera i Spielberg

Po napełnieniu brzuchów powolnie udaliśmy się na poszukiwanie miejsc znanych z filmu Stevena Spielberga Lista Schindlera. Takich miejsc w Krakowie i na samym Kazimierzu jest bardzo dużo, ponieważ był on jednym z głównych planów zdjęciowych. Nietrudno się zatem domyślić, że wiele z tych miejsc nieświadomie minęliśmy. Jednak nas najbardziej interesowało jedno miejsce, miejsce zwane „najpiękniejszym podwórzem Kazimierza”. Poszukiwane przez nas podwórze znajduje się pomiędzy ulicami Beera Meiselsa i Józefa. Wejść na nie można z obu tych ulic, jednak osobom na wózku zdecydowanie polecam wejście od ulicy Meiselsa, jest ono bardziej dostosowane.

Najpiękniejsze podwórko Kazimierza

Podwórze gra w filmie scenę, w której Niemcy wypędzają żydów z domów, a przez balkony wyrzucają ich osobiste rzeczy. Podwórko jest naprawdę bardzo klimatyczne, nawet po zmroku, a w dodatku daje możliwość przebywania w tym samym miejscu, w którym tworzył mistrz Spielberg.

Kiedyś w tym miejscu mieścił się Pub Stajnia i jak można zobaczyć na zdjęciach z tamtych czasów podwórko było bardziej strojne. Obecnie jest bardziej surowo, jednak nie zmienia to faktu, że wchodząc w podwórko można zobaczyć jak wygląda typowa, wewnętrzna zabudowa Kazimierza.

Porada: Wszystkie krakowskie miejsca z Listy Schindlera znaleźć można na stronie Wirtualny Sztetl.

Kazimierz, dobranoc

Na wizycie w „podwórzu Spielberga” zakończyliśmy nasz spacer po Kazimierzu w Krakowie. Zobaczyliśmy wiele, schodziliśmy kilometry, a więc zasłużyliśmy na drinka w otoczeniu ulicy Józefa. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy i po chwili cieszyliśmy się swoim towarzystwem, rozmawiając o tym, co zobaczyliśmy w objęciach nocnego Kazimierza.

Po wizycie w krakowskiej dzielnicy Kazimierz z czystym sumieniem i zdecydowanie możemy go polecić każdemu. Jest on bardzo różny od Rynku Głównego, czy innych miejsc Krakowa i przez to ma swój wyjątkowy urok. W tym miejscu pora roku i dnia nie jest ważna. Tu po prostu trzeba przyjechać. Kazimierz trzeba zwiedzić i poczuć.

Nasz Kraków

W Krakowie spędziliśmy cały weekend i zobaczyliśmy dużo więcej niż sam Kazimierz. Zapraszamy na nasze relacje z miasta królów:

Zapraszamy na nasze grupy

Samochodem do Chorwacji
Samochodem do Chorwacji
Podróże niepełnosprawnych
Niepełnosprawni podróżują
Urlop w Chorwacji
Urlop w Chorwacji
Toskania grupa
Toskania
Singapur grupa
Singapur
Wszystkie treści masz od nas za darmo! Możesz się nam odwdzięczyć wirtualną kawą.

Podobne wpisy

8 Komentarzy

  1. Kazimierz to zdecydowanie najpiękniejsza dzielnica Krakowa, ja również bardzo ją lubię. Bardzo fajny wpis, przywołuje u mnie wspomnienia z wycieczki do Krakowa!

    1. Dziękujemy za miłe słowa 🙂 Na nas Kazimierz rzeczywiście zrobił ogromne wrażenie, szczególnie tym, że czuliśmy się tam, jak przeniesieni w czasie. Zdecydowanie warto spędzić w tej dzielnicy Krakowa chociaż jedno popołudnie.

  2. Zapiekanki super, ale warto się też wybrać na fantastyczne warzone piwo w Starej Zajezdni, knajpce tuż przy Muzeum Inżynierii Miejskiej 🙂 Nie dość, że klimatyczna restauracja, to jeszcze z ciekawą historią i mnóstwem atrakcji 🙂 i można miło spędzić czas przy piwku, polecam 🙂

  3. Świetna relacja z wycieczki, ciekawie to wszystko wygląda. A jak z ilością turystów? Nie za wielu czy jednak gęsto jak szarańczy w sezonie letnim?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgodnie z RODO musisz się zgodzić na dodanie komentarza i przesłanie wpisanych danych
Ten formularz gromadzi Twoje imię, adres e-mail, adres strony www i treść, dzięki czemu komentarze mogą funkcjonować na tej stronie. Aby uzyskać więcej informacji, zapoznaj się z naszą polityką prywatności, gdzie uzyskasz więcej informacji o tym, gdzie, jak i dlaczego przechowujemy Twoje dane.
Nie wykorzystujemy danych wpisywanych podczas komentowania do celów marketingowych (np. wysyłka newslettera).